Nasz ślub był dokładnie taki jak chcieliśmy, nie ugięliśmy się pod presją rodziny. Dla nas najważniejsze było to, aby spędzić ten dzień w gronie najbliższych, bez hucznego wesela na 150 osób, podczas którego i tak wiadomo, że Para Młoda się nie bawi, bez wodzireja i zabaw weselnych, bez fajerwerków i wypuszczania gołębi. Oczywiście nie oceniam osób, które takie wesele chcą i marzą mieć – nic przecież w nich złego, ja po prostu do takich osób nie należę. Ślub to jeden z tych dni, które pamięta się do końca życia. Ważne jest to, aby para młoda czuła się tego dnia swobodnie i aby ten dzień wyglądał właśnie tak jak sobie wymarzyli. Opowiem Wam pokrótce jak wyglądał nasz kameralny ślub, mam nadzieję, że się zainspirujecie.
Fotograf
Naszą Panią fotograf została przemiła i wesoła Judyta Marcol. Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są zrobione właśnie przez nią. Bardzo spodobał mi się klimat w jakim robi zdjęcia, a już do końca przekonała mnie jej osobowość. Byłam pewna, że poczujemy się przed jej obiektywem swobodnie, a to przecież najważniejsze! Na pierwszym naszym spotkaniu przegadaliśmy chyba z dwie godziny. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów – Judyta to też kociara, też wegetarianka, była nas ciekawa i urzekła nas swoją otwartością. W 100% mogę ją Wam polecić!
Miejsce
Wybraliśmy restaurację Umami Piąty Smak w Pyskowicach, to było pierwsze miejsce, które przyszło mi do głowy, kiedy pojawił się temat ślubu. Po krótkim poszukiwaniu alternatyw zdania nie zmieniliśmy, a wręcz przeciwnie – upewniliśmy się, że to będzie idealne miejsce dla nas. Co przemawiało za tym, że zdecydowaliśmy się urządzić tutaj swój ślub? To, że można zorganizować go w ogrodzie. Oczywiście mówię tutaj o ślubie cywilnym. Urząd Stanu Cywilnego w Pyskowicach przychylnie podchodzi do ślubu w innym, niż urząd miejscu, więc wystarczyła standardowa opłata 1000 zł za tą przyjemność i to było na tyle z załatwianiem formalności związanych z pojawieniem się urzędnika w restauracji.
Jeśli już w moich marzeniach pojawiał się ślub, to widziałam go gdzieś na łonie natury. Nie jest łatwo znaleźć miejsce z takim wspaniałym klimatem i kameralnym ogrodem jak właśnie w Umami. Zobaczcie sami na te zdjęcia!
Czy obawialiśmy się deszczowej pogody? Jasne, że tak! 🙂 Ale mieliśmy gotowy plan B, a nawet plan C, jeśli byłyby ekstremalne warunki pogodowe. W dniu ślubu chmury zbierały się z każdej strony, ale na nasze szczęście podczas ceremonii podpisania aktu, jak i podczas składania życzeń była piękna, słoneczna pogoda. Alternatywą w przypadku deszczu była zadaszona altanka, którą równie pięknie można było przyozdobić, a w przypadku gorszych warunków pogodowych, zawsze można było odbyć ceremonię w restauracji, tam gdzie jedliśmy obiad.
Dekoracja stołu
Jeśli chodzi o dekoracje stołów, chciałam aby również tutaj pojawiły się elementy z ogrodu, czyli kwiaty i liście. Nie przekonuje mnie wybieranie jednego koloru jako motyw przewodni. Pastelowe i stonowane kolory połączone ze złotymi elementami, to było to na czym mi zależało. Całe szczęście, że sala w restauracji Umami jest taka piękna. Nasza koordynatorka spisała się na medal i jestem mega wdzięczna, że wystarczyło kilka wskazówek na to jak sobie wyobrażamy dekoracje, a reszta magii zadziała się właśnie przez nią oraz obsługę restauracji.
Czasem słyszałam opowieści od znajomych o konieczności wyboru każdej jednej serwetki czy koloru talerzyka przy doborze wystroju weselnego stołu i cieszę się, że mnie to ominęło. Byłam spokojna o to, że będzie pięknie i gustownie, bo widziałam w jakim stylu były organizowane tutaj poprzednie wesela z Facebooka restauracji.
Jedzenie
Od nowego roku przeszłam na wegetarianizm, więc siłą rzeczy trzeba było uwzględnić to w menu podczas tego szczególnego dnia. Tym bardziej, że wśród gości była również moja przyjaciółka, która jest weganką. W związku z tym, nie było tradycyjnego na weselach rosołu, ale krem ze szparagów, który mogli zjeść wszyscy. Nie chciałam narzucać innym swoich wyborów, więc dla mięsożernej rodziny i przyjaciół pojawiły się dania mięsne. Dla części gości wegańsko-wegetariańskiej przygotowane zostało pęczotto z kurkami i tofu – mega dobre i syte.
Na deser były dwa rodzaje mono deserów oraz lody. Dodatkowo ciasto zamawialiśmy w cukierni Hania, która została nam polecona przez organizatorkę przyjęcia po stronie restauracji. Wszystko było palce lizać, tutaj również byłam spokojna o jakość potraw, bo o Umami słyszałam tylko i wyłącznie pozytywne opinie.
Tort
Tort zamówiliśmy również we wcześniej wspomnianej cukierni Hania. Jego wybór był jednym z najprzyjemniejszych elementów organizacji tego dnia 🙂 Bezkarnie można było spróbować kilku rodzajów tortów na spotkaniu degustacyjnym. Wybór padł na tort w stylu naked, czyli bez masy lukrowej otaczającej z zewnątrz. Przełożony był jasnym kremem z sezonowymi owocami, które również posłużyły jako dekoracja wraz z moją ulubioną i delikatną gipsówką.
Bukiet
Bukiet był zagadką aż do samego końca. Zobaczyłam go dopiero tuż przed naszym tzw. first look* i był niespodzianką przygotowaną przez przyszłą teściową. Okazał się być przepiękny, żałuję strasznie, że tak krótko mogłam się nim nacieszyć (dzień po ślubie lecieliśmy już na Kanary). Bukiet przygotowany został w Kwiaciarni Sekrety Natury na Bażantowie. Wybaczcie, ale nie jestem w stanie nazwać wszystkich użytych rodzajów kwiatów, więc nawet nie będę próbować 😉 Bukiet cieszył się ogromną popularnością wśród damskiej części wesela i był co chwilę porywany do zdjęć 🙂
*First look – moment kiedy Para Młoda widzi się w dniu ślubu po raz pierwszy w “pełnym rynsztunku” 😉
Buty
Szczerze mówiąc myślałam, że będę mieć większy problem z wyborem butów. Na początku pomyślałam o jakichś w kolorze nude, które mogłabym potem również wykorzystać przy innych okazjach. Jednak znalazłam na Zalando tanie białe szpilki, które całkiem przypadły mi do gustu. Są marki Dorothy Perkins, z przodu mają ładną biżuteryjną ozdobę. Jak dla mnie były one trochę za wysokie, jednak nie obtarły mnie, co jest ogromnym plusem. 9,5 centymetra, to zdecydowanie za dużo dla osoby, która chodzi na co dzień głównie w trampkach. Polecam zabrać sobie baleriny w jakimś neutralnym kolorze, ja oczywiście zapomniałam i musiałam biegać na bosaka w kryzysowych sytuacjach 😉
Sukienka
Pamiętam, że na samym początku, kiedy zaczęłam rozglądać się za sukienką w typowych salonach z sukniami ślubnymi, stylistki łapały się za głowę kiedy mówiłam jaki jest termin ślubu i że to już za pół roku. Ponoć to ostatni moment na wybór modelu, który nam się podoba. Czasami trzeba sprowadzić dany model z zagranicy, do tego jeszcze wszystkie poprawki, itp. Jak dla mnie to lekka przesada, a jeszcze większa to ceny sukien, które tak na prawdę ubierzemy tylko raz… To ma być wyjątkowy dzień, zgadza się, ale sukienki za 7, albo i 10 tysięcy złotych, to moim zdaniem przegięcie.
Szybko zrezygnowałam z salonów sukien ślubnych i wyruszyłam w poszukiwania po butikach. I wiecie co… dało się! Znalazłam przepiękną suknię właśnie tam. Mimo ślubu cywilnego chciałam ubrać długą i białą sukienkę i tak też się stało. Na zdjęciu tego nie widać, ale ma ona jeszcze dopinany do pasa tiul, który sprawia, że jest ona jeszcze piękniejsza. Kupiłam ją w Waggon Paris w Silesia City Center pod koniec lutego (o ile dobrze pamiętam). Im bliżej wiosny, tym więcej pojawiało się w sklepach białych sukienek, i takich strojnych i tych bardziej skromnych, więc nie musicie się wcale spieszyć, jeśli tak jak mnie, nie zależy Wam na sukni z salonu sukien ślubnych.
Obrączki
Dostaliśmy obrączki od babci narzeczonego i przerobiliśmy je u jubilera. Chcieliśmy, aby były klasyczne, w jednym kolorze, bez zbędnych udziwnień. Długo szukaliśmy miejsca, w którym rzeczywiście obrączki zostaną wykonane tylko i wyłącznie ze złota przyniesionego przez nas. Jednak okazało się, że w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Jubiler przetapia wiele kawałków złota na jedną masę i z tego wykonuje biżuterię. Powiedzieli nam, że jeśli któryś jubiler twierdzi, że jest inaczej, to po prostu oszukuje i jest to chwyt marketingowy. Wybraliśmy więc jubilera z Będzina, który cieszy się niezłymi opiniami w sieci. Jesteśmy zadowoleni z tego jak wyglądają nasze obrączki, chociaż zastanawiam się, czy nie zwiększyć o pół rozmiaru swojej.
Samochód
To jedna z tych rzeczy, na których zaoszczędziliśmy podczas organizacji ślubu. W związku z tym, że tak na prawdę wszystko mieliśmy zorganizowane w jednym miejscu, nie potrzebowaliśmy tego dnia przemieszczać się np. między urzędem a restauracją. Koszt wynajmu samochodu do ślubu to średnio 1000 zł. Dla nas to był zbędny wydatek, tym bardziej, że mamy auto którym uwielbiam jeździć.
Fryzjer, makijaż i paznokcie
Wiem dobrze, jak trudno jest znaleźć dobrych fachowców, dlatego chciałam Wam polecić osoby, na które się zdecydowałam. Mi również zostały one polecone, więc niech dobre słowo o nich niesie się dalej.
Makijaż – Marta Wiola
Uczesanie – Sonia Hair
Paznokcie – Bellano Katowice
Podarunki dla gości
Nasi goście na zakończenie uroczystości dostali mały podarunek. Myślę, że jest to miły akcent, który sprawi, że pomyślą o nas i o tym dniu przy okazji próbowania cytrynówki i oliwy z rozmarynem. Takie właśnie podarunki, które są wyrobem własnym restauracji wybraliśmy dla nich.
Nasi rodzice dostali wiklinowe kosze z produktami, które sami wybieraliśmy. Znalazły się tam m. in.: likier i musztarda z Bacówki, aromatyzowana kawa i herbata z Five o’clock, czekoladki z Chocolissimo, wino, świeczka zapachowa. W dniu naszego ślubu, moja chrzestna i wujek obchodzili 30-tą rocznicę swojego ślubu, uznaliśmy to za dobrą wróżbę i coś czego nie wypada przemilczeć, dlatego dostali od nas przepiękny bukiet kwiatów i gromkie brawa od wszystkich gości 🙂
Mam nadzieję, że się zainspirujecie i że ten post może trochę pomoże Wam we własnych przygotowaniach ślubnych.
Czy wiesz, że ...
Dokonując zakupów i rezerwacji z poniższych linków, możesz wesprzeć tego bloga bez dodatkowych kosztów. Dziękuję za wsparcie 🥰